OJCIEC BEREZA A ŚWIĘTO NIEPODLEGŁOŚCI

„Dziś wiem, że niekiedy musimy przejść przez wielką burzę i ciemność, aby zobaczyć, kim jesteśmy naprawdę.
Dziś wiem, że istnieje światło, które przez ból i cierpienie staje się coraz jaśniejsze.
Dziś wiem, że musimy czasami dotknąć bram piekła, aby dojść do nieba.
Dziś wiem, że czasami musimy doświadczyć opuszczenia przez Boga, aby być bliżej Niego.
Dziś wiem, że Słowo staje się ciałem wtedy, gdy odkrywamy je w drugim człowieku, tak samo w bliskim jak i w obcym, przyjętym jak i w odrzuconym.
Dziś wiem, że powinienem być nie lustrem, w którym inny dostrzega swoją ułomność, lecz oknem, przez które może dostrzec światło.
Dziś wiem, że aby zmartwychwstać trzeba umrzeć dla siebie.
Dziś wiem, że czasami trzeba chodzić nieznanymi ścieżkami, aby powrócić do Boga, który jest człowiekiem.
Dziś wiem, że aby powrócić trzeba stać się innym, bardziej prawdziwym.
Dziś wiem, że trzeba niekiedy upaść, aby powrócić.
Dziś wiem, że liczy się tylko Miłość”.

To dekalog nieżyjącego już benedyktyna z klasztoru w wielkopolskiej wsi Lubiń, o. Jana Berezy OSB. O. Jan był wielkim propagatorem medytacji chrześcijańskiej (założył w Lubiniu ośrodek specjalizujący się w takiej modlitwie). Ten benedyktyn był także wyjątkowo gościnny dla wyznawców i mistrzów innych religii. Wielu nauczył, że prawdziwy dialog międzyreligijny, to nie kwestia oficjalnych spotkań i debat teologicznych, ale przede wszystkim otwartość i zrozumienie.

Kiedy podczas takiego spotkania zapytano jednego z mistrzów buddyzmu, na czym jego zdaniem polega dialog międzyreligijny, odpowiedział prosto: „Co mam powiedzieć? To się właśnie dzieje!” Przypomniałem sobie niegdysiejszy pobyt w Lubiniu 11 listopada. Rocznicę oddzieloną – od dnia odzyskania państwowości – wydarzeniami, które mogły nas wielokrotnie unicestwić, obchodziliśmy, choć w III Rzeczpospolitej, to w nieuznających się wzajemnie grupach, przedzieleni dla bezpieczeństwa oddziałami policji.

Za rok setna rocznica Święta wszystkich Polaków. Wolnych, w niepodległej Ojczyźnie. Otwartych i rozumiejących?

Michał Jakaczyński

do góry